Komentarze: 3
hehe no Klepa wczoraj opowiadał nam liste swoich chorób i wypadków:) i stworzył nową chorobe typu: salamandra:) no ale wczoraj to był git dzien. pojechałam po 12 do Czarnej dokanczac taka zasrana gazetke. i namówiła mnie zebysmy pojechały na lodowisko, bo tam będzie pare naszych ziomali...no to oki, jedziem, bedzie gnilec.zgadalismy sie jeszcze z Kaczorem na gg powiedział ze pojedzie. no i pare minut przed 16 wyszłysmy z domu i na autobus. potem przesiadka. tak nam autobusy dopasowały, ze na lodowisku byłysmy jakies 40 min za wcześnie,a miałysmy byc na 17. no to poszłysmy do parku. tam zajebista faza nas złapała. gnilec był niezły. troche połaziłsmy i potem poszłysmy na przystanek czekac na kumpli. autobus jedzie....jak ich nie bedzie to pozabijamy...no i ...jeje klepa wysiada z jakims swoim kumplem, a Kaczora nie ma. Klepa mowi, ze chory..dobra mnijesz z tym idziemy na lodowisko. baba cos tam pierdzieliła, ze jak na 17 to tylko wykupowac trzeba bilety na 90 min. to fuck you idziemy na miesato. łazilimy we czwórke, cos przyzwoitego, zeby gdzies zjesc no i wylodowalimy w barze mlecznym hehehe najedlismy sie i poszlismy na miasto. przeszlismy spory kawał, potem padła decycja ze idziemy do kaczora. luz mielisly isc z buta, zeby sie "troche przejsc" ale ze to był prwie drugi koniec miasta to pojechalimy autobusem. Klepa opowiadał nam kawały, brechawa była niezła. wysiedlismy na ośce Kaczora...no i teraz szukac jego bloku..dla Czarnej to zero problemu, szybko nas doprowadziła na miejsce. Klepa zaszedł po Kaczora, ten wyszedł ze swoim zajebistym psem. Chyba Kaczor z deka sie zdziwnił na Czarnej i moj widok:P postalismy z troche az sie pies odlał. Kaczor poszedł do domu, powiedział, ze "zaraz" wyjdzie jak matka przyjdzie. Czarna zdzwoniła sie do starych i okazało sie ze musi wracac. no to odprowadzilismy ja na przystanek. po drodze Cinka sie spotkało i podszedł z nami kawałek, on do Pieci my to Kaczora. zanim on wyszedł to czekalismy do 20, to ponad pól godziny. wylazł znowu z tym fajnym psem, poszlismy do sklepu, zaprowadził psa, i chłoapki kumpli sobie prowiant. potem Klepa z Bartkiem( tym jego kolega) mnie odprowadzili pod sam blog. Kaczor zmył sie do Pieci, łazc mu sie nie chciało.a dla chłopaków za odprowadzenie wielkie thx. no zeby kaczor sie wyrabiał to moze bym jeszcze troche została i wypiła moze jedno piwo, ale nie wyszło, ale dzien i tal był git. wkoncu cos nowego od czasów wakacji. jeszcze gdzies koło połnocu spac nie mogłam, bo jeszcze z Adamem smsy pisalismy:)) no a przed pierwsza zadzwonił Kaczor, pewnie niezle był najebany, chciaz mowił, ze wcale. no ale fakt po głosie nie było poznac, nieseplenił:P dobra po jakims czasie wkoncu udało mi sie zasnąc i dzis wstałam gdzies o 10 i pisze ta notke. i tyle. papa