Komentarze: 3
juz w poprzedniej notce wspominałam o moich planach,no wiec wczoraj wyszłam po 13 pod Vlo zeby sie spotkac z osobami z klasy. pod szkoła juz czekała na mnie czarna z klepą, bo sie troche spozniłam. poszlismy kupic prowiant, klepa dla baby z monopolowego wcisnal walek jakis i sprzedala mu co to trzeba. i poszlismy pod jego blok, zwiedzilismy jego urzadzona piwnice w ktorej mielismy spozywac nasz zakup:) potem wyszlismy szukac reszty ludu i tak sie stalo, ze po naszym wyjscu dwoch zuli wlazlo do glownego wejscia piwnicy i zamknelo sie z tamtej strony, klepa inteligent zostawil tam plecak z cala zawartoscia, ale oni do niego cale szczescie sie dobrac nie mogli. musielismy troche poczekac az wyjada to przez ten czas spotkalismy siwego z bartkiem i poszlismy do klepy. posiedzielismy troche i poszlismy do piwnicy. no juz sie do niej dostalismy i zaczelismy rozpracowywac piwko. juz po jednym dla kazdego we łbach sie zaczelo krecic:P wyszedl na wierzch fakt, ze długo sie nie piło i wyszło sie z wprawy. po jakims czasie siwy sie zmyl a potem odprowadzilismy czarna na autobus. potem wyslalam smsa, ze juz dojechala i ze jest git, bo starzy nie wyczuli. no i tak zastalam sama z klepa i bartkiem ( co bylo duzym ryzykiem dla mnie:P) potem juz zmula troche lapała i wkoncu zblizała sie godzina 17:) odprowadzili mnie pod biblioteke i czekali ze mna az sie adam zjawi. dla klepy on juz podpadl, dlatego, ze pali i, ze sie spoznil pare minut. powiedzial ze mu kiedys wpierdoli:) no i jak sie wkoncu zjawił pozegnalam z chłopakami a z adamem poszlismy do czegos takiego co jest polaczeniam kafejki internetowej z pubem. jest on kolo mojej starej szkoly. nie bede opisywac dokładnie do sie działo ale byl niezły gnilec. adam kupil mi kolejne duze piwo...myslalam ze nie wyrobie. przechwycil moja rdzewiejaca obraczke a ja jego fajniejsza, ale niestety musialam mu ja oddac, bo z palca mi spadala i moglam ja zgubic...no ale on mojej nie oddał :[ posiedzielismy, pognilismy i padla decyzja zeby isc do sosny:) doszlismy do klatki a sosna słyszac glos adama przez domofon zycil swoje "jezu czego" :) wchodzilismy na gore i moj brat przyslal mi smsa ze musze szybko wracac do domu...sosna otworzyl nam drzwi na moj widok sie smial, ale pewnie wiedzial, ze ja z adamem przyjde. byl juz przed 20 i sosna byl chyba w pizamie bo mial takie fazerskie spodnie, a ja zaczelam gnic i glosno powiedzialalm "fajne gacie" :)a tu nagle adam mowi"dzien dobry" a ja staje zazyta tez powiedzialam i dluga do pokoju bo lipa:P adam poszedl do kibla a sosna rzucil do mnie znaczace spojrzenie mowiace "i jak bylo" a widzac moja mine usmiechnal sie i powiedzial "aha" :) no co tu duzo mowic:P ja jak za starych dobrych czasow zaczełam łazic po jego szafkach i znalazlam moj ulubiony pistolecik na wode:P szkoda tylko, ze nie moglam isc go napelnic, bo jego mama byla w domu...adam, tez tym pistoletem sie bawil a sosna tylko skomentowal "takie same dzieci" :))) no coz, bywa:) udało mi sie odbrac moja obraczke no i nagle patrze dzwoni moja mamusia, niezle wkurwiona (nie wspomne, ze wczesniej juz dzwoniła) i mowi "mam nadzieje, ze jestes juz na klatce" a ja chciałam odpowiedziec, ze tak ale nie na swojej:) no ale skonczyło sie, ze trzeba było sie zbierac. podzekowalismy dla sosny za długa goscine (a było to moze jakies 15 min:)) i adam odprowadzil mnie pod sama klatke. po drodze jeszcze raz matka zadzwoniła...ech całodobowa kontrola...pod klatka adam przechwycil mi jeszcze czapke i postawil warunek albo obraczka, albo czapka..no coz wolalam juz sie pozbyc mojej czarniejacej obraczki niz gdzies zamarznac bez czapki:P no i tak minał cały zajefajny dzien. komentarz na koniec: ja chce ten dzien jeszcze powtorzyc, przynajmniej z "imprezą" w piwnicy:P a i sister ja w sobote nie jade do babki, to skoro tomek juz wyszedł ze szpitala a ciebie nie bedzie to ja nie bede miała co robic. papatki